Wtorek - pobudka o 5 na 6 do pracy, powrót 23.30,
Środa - pobudka o 5 na 6 do pracy, powrót 23.45, żonie padło auto, nie pali, jak pali to na jeden cylinder i kopci jak stara lokomotywa, CC 700 gaźnik aisan, wymieniłem świece, kable wysokiego napięcia, i wszystkie wężyki w tym porypanym gaźniku, dzięki Bogu działa, o 1.30 "już" byłem w łóżku.
Czwartek - pobudka o 5 na 6 do pracy, jakoś ta robota nie idzie ("niektórzy" nie rozumieją , że skoro 100m można przebiec w 10 sek. to dlaczego maratonu nie da się zrobić w 1godz i 15min)

ale zrobione co trzeba i 20.00 "już" w domu.
Razem prawie 48 godzin samej pracy plus naprawa bolidu żony w przeciągu 63 godzin, lecę na twarz.
