czyli historia matrymonialno-światełkowa z podtekstami
Za lasami, za górami, za siedmioma pudełkami żyła sobie pewna dioda półwatowa - Nołnejmka. Naśmiewały się z niej wszystkie okoliczne Edisonki, Seulki, nie mówiąc już o zadzierających nosa Luksonkach, bo taka niemocna była i pewnie nawet swojego radiatora nie potrzebuje. Ona jednak wierzyła, że pewnego dnia znajdzie się taki, który ją przytuli i odbierze jej ciepło, a ona zaświeci pełną mocą swojego małego, ale przyjemnego dla oka serca.

Pewnego dnia pojawił się w okolicy radiator wdowiec. MSIk wciąż ładny był i błyszczący, a całe swoje dotychczasowe życie spędził tuląc się do swojej czipsetki. Niestety, mimo, że odbierał od niej ciepło jak należy, zwarcie ją zabiło. Usłyszał on o Nołnejmce i pomyślał, że to może być wielka szansa dla niego, że będzie mógł jeszcze na stare stare lata przytulić się do kogoś i odbierać ciepło.

Nołnejmka nawet nie marzyła, że aż taki piękny radiator ją zechce! Pokochali się i postanowili szybko połączyć złotym glucikiem.

Od tej pory sklejeni po wsze czasy chodzili po świecie MSIk i jego Połóweczka (jak pieszczotliwie zaczął ją nazywać) i szukali przewodów, które zasiliłyby ich.

Wędrując tak spotkali dwa druciki Grandziki. Właściwie były to solidne druty czwórki, ale niepoważne były (w dodatku lubiły się chyba bardziej, niż druty jednego koloru lubić się powinny, ale przynajmniej MSIk nie był zazdrosny o swoją Nołnejmkę). Nie chciały, jak inne żółtozielone druty czekać na tą rzadką chwilę, kiedy podczas przebicia będą mogły przewodzić prąd - one chciały przewodzić prąd jak najczęściej! Długo zastanawiały się, czy przyłączyć się do Nołnejmki i MSIka. Z jednej strony mogłyby często przewodzić, z drugiej prąd ten niewielki byłby, bo przecież to tylko półwatowa dioda. Wreszcie wpadły na świetny pomysł! Oddaliły się pogadać z pewnym laminatem (również zwariowanym!), który chciał być wytatuowany w inny sposób niż wszystkie inne znane mu laminaty. Razem dopracowali szczegóły pomysłu i wrócili do MSIka i Nołnejmki. Teraz musieli tylko poszukać jakiejś magicznej ekipy, która połączyłaby ich wszystkich razem.

Myślicie, że były to trzy dobre wróżki? Mylicie się! Napotkali oni dwie czarownice-lutownice - Kolbóweczkę i Gazóweczkę, oraz czarodzieja Glugana (stary już był i bały się go wszystkie małe elementy w okolicy, bo lubił straszyć, że zaleje je całkowicie swoim glutem, ale poczciwy był, choć czarne miał wnętrze).

Magicy dobrze sprawili się! Kolbóweczka połączyła wszystkich, Glugan wytrysnął dwa razy, aby umocnić połączenia, a Gazóweczka obkurczyła, co miała obkurczyć i wygładziła czarne gluty Glugana.

Tymczasem laminat wypełniał drugą część planu Grandzików. Poszedł do wiedźmy-wiertarki Hobbydrillki.

Poprosił, aby mu wykonała nietypowy tatuaż. Mimo, że wiedźma jeszcze czegoś takiego w swoim życiu nie robiła, to wykonała swoje zadanie nienajgorzej.

Jak już tatuaż był gotowy, to laminat zaprosił do siebie kilku przyjaciół, z którymi chciał spędzić resztę życia połączony. Przyszły dwa oporniki, ładny włącznik, sympatyczny przewód i mała wtyczka. Kolbóweczka wszystkich połączyła i czekali tylko na Nołnejmkę z MSIkiem i Grandzikami.

Nocą, kiedy wszyscy spali rozmnożyły się (i zmieniły kolor!) oporniki! Jak one to zrobiły tego do dziś najstarsze procki nie wiedzą!

Radiatora i diodę wielce ucieszyła niespodzianka drucików, a Kolbóweczka szybko połączyła Grandziki z laminatem! Radowały się także Grandziki, że nie tylko będą przewodzić prąd, ale i wzwodzić swoje końce wysoko, wysoko.

Następnego dnia Glugan ciężko pracował! Tryskał i tryskał swym czarnym glutem, aby zabezpieczyć wszystkich przed zwarciami i prądami błądzącymi! Jeszcze tylko Gazóweczka wygładziła gluty i Lampeczka była gotowa!

Sądzicie, że to koniec bajki? Ależ nie! Jak plejer Wędrowniczek (zwany w niektórych kręgach Dżonym) zobaczył Lampeczkę, to postanowił, że zbuduje sobie tam bezpieczny port gdzie będzie mógł spokojnie naładować swój akumulator (niemniej ważne było jego przekonanie, że pod taką latarnią, zawsze znajdzie miłe towarzystwo!).

Znów magiczna ekipa miała sporo pracy, ale nie narzekali tylko szybko uwili gniazdko dla Plejera.

Kiedy przyjaciele dotarli wreszcie do biurka, na którym stanęli i do kompa, który ich zasilił urządzili wielką imprezę. I ja tam byłem, miód i wino piłem, a oni świecą, kiedy chcę i będą tak świecić do końca świata i jeden dzień dłużej!
